Wiesz co, wydaje mi się że nasze myślenie o Wszechświecie jest dlatego ograniczone ponieważ nasz umysł pracuje w czasoprzestrzeni tzn w 4 wymiarach (czasu i odległości) czyli w jakiejś zawsze zamkniętej przestrzeni. Myślenie o wszechświecie to jak myślenie o akwarium (wszystko jest w czymś zanurzone), być może jedno akwarium w drugim – wszystko na to wskazuje że mikrokosmos i makrokosmos w swojej budowie to to samo, wszystko krąży wokół-czegoś: planety wokół słońca, elektrony wokół jądra. Wszystko jest w nieustannym ruchu. Zauważ że w tej chwili pędzimy z niewiarygodną prędkością na statku kosmicznym zwanym Ziemią. Wirujemy łącznie z naszą galaktyką, która wiruje wokół jeszcze czegoś, a nawet nasz Wszechświat wiruje wokół innych tworów. Istny zawrót głowy (może dlatego świat jest taki zwariowany – to dygresja oczywiście:-).
Dlatego żeby zrozumieć Wszechświat należy odrzucić myślenie statyczne. Wszechświat jest czymś w rodzaju absolutu. A absolut to coś co nie ma konkretnego rozmiaru. Inaczej mówiąc trzeba przestać myśleć o wszechświecie jak o linii prostej a zacząć myśleć jak o okręgu. Okrąg w swojej prostocie jest absolutny nie ma początku ani końca jest idealny w swojej budowie. Podobnie jak uczucie, świadomość, miłość nie ma wymiaru w znaczeniu początek i koniec. Ma coś w rodzaju zmiany formy jak swoiste perpetum-mobile.
Julita twierdzi że Wszechświat to to co nazywamy Bogiem – czyli Bóg jest wszystkim – jesteśmy obok a zarazem w środku Boga (może dlatego mówi się że jesteśmy stworzeni na obraz i podobieństwo, przecież samo życie jest fenomenem a życie i śmierć to jedność, nie ma śmierci bez życia, od samego początku w momencie narodzin to początek umierania – jak w absolucie: okręgu). Co ciekawe na poziomie atomów też wszystko jest okrągłe, orbity elektronów, kształty protonów. Pojedynczy atom to przecież wszechświat dla żyjących tam “niezidentyfikowanych” tworów. Czasami mam wrażenie że dla innych super lub inaczej-rozwiniętych Bytów my możemy być postrzegani jak mikroorganizmy (być może z perspektywy miliardów lat świetlnych niezauważalne mikro-obiekty).
W tego typu myśleniu zauważ jak ciasny mamy umysł – tzw inteligencja i samoświadomość zatrzymuje się w pewnym granicznym pojmowaniu świata. Dlatego dla większości Ludzi tam gdzie kończy się wiedza tam zaczyna się wiara. Zobacz jaką doskonałą nauką jest “matematyka” która potrafi opisać nieskończoność ale nie potrafi nam jej pokazać z uwagi na ograniczoność naszego umysłu!
Czy to cię przekonuje ? Jak ty rozumiesz Wszechświat ? po co to Wszystko ? podstawowe pytanie DLACZEGO ? W JAKIM CELU ?
Mam odpowiedzieć?
A głowa CIę nie boli? Od myślenia…
Niektórzy nazywają to kryzysem wieku średniego inni depresją jesienną. W każdym razie to coś z głową, przynajmniej u mnie. Nie zastanawia mnie wszechświat w takim wydaniu jak piszesz, bo miałem okrąg, czy też spiralę na jakiejś lekcji, byc może filozofii. Ważniejsze jest jak nie sfiksować. A dlatego, że albo gonisz w absolut, który niekoniecznie jest, a może i my jesteśmy absolutem (z pewnością czasami raczymy się absolutem) – albo nic, nihilizm – czapa, grób mogiła i skończyło się zanim zaczęło się.
Oglądałem ostatnio film (któryś raz) Kusturicy: Życie jest cudem – obraz ten poddaje kilka odpowiedzi na trudne pytania i mozna dobrej muzyki posłuchać.
Acha, taki domorosły filozof pisze ostatni na blogu. Mnie to nudzi, ale może Ty, albo Julita: http://www.badziewiaki.blog.pl/ – już czwarta część namazał.